W II Święto Bożego Narodzenia postanowiliśmy całą rodziną udać się do Głuszycy, aby tam uczestniczyć w niezwykłym wydarzeniu - przyjrzeć się z bliska największej żywej szopce w Polsce. Warto było "stracić czas". Było pięknie!
21 chatek, kilka zagród dla zwierząt, kunszt w przygotowaniu strojów, wiele ciekawych rekwizytów zebranych w jednym miejscu specjalnie na tę okazję. To wszystko robi ogromne wrażenie. Wiem, jak trudno jest znaleźć osoby do tego, aby cokolwiek wspólnie zrobić. Często trzeba prosić, zachęcać, proponować, a i tak w ostatniej chwili zdarza się, że niektózy się "wysypią". Tutaj wszystko było dopięte na ostatni guzik, ciekawe, przyciągające uwagę dzieci a co najważniejsze - dające radość i przenoszące do tego pierwszego Betlejem.
Najważniejsze dla mnie, jako dla ojca była możliwość uczestniczenia w czymś, co wiązało się ściśle ze Świętami, co pomogło wejść głębiej w tajemnicę tych Świąt a co nie było kolejną propozycją "kinową" i czy inną pop-kulturową papką. To ważne, że mimo iż łatwo jest siedzieć w wygodnych fotelach popijając kawę, gorącą czekoladę i zajadając się wypiekami naszych żon i mam - są tacy, któzy wybierają trudniejszą, ale jakże piękną opcję; opcję związaną z chłodem, trudem, pwnie i zmęczeniem. Ale na pewno również z ogromną satysfakcją wynikającą z faktu bycia betlejemitą...
A ja tam z nimi byłem... jabłka jadłem!
Jarosław Komorowski
A ja tam z nimi byłem... jabłka jadłem!
Jarosław Komorowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz